Przemysław S. ma bogatą kryminalną przeszłość i… bujną fantazję. Przez lata, mając zaledwie podstawowe wykształcenie, podawał się za prawnika. Był też karany za posługiwanie się fałszywym świadectwem dojrzałości, ma sprawy o pomówienia i groźby. Nagrywa i nęka przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości.

Cały reportaż;

https://uwaga.tvn.pl/reportaze,2671,n/przemyslaw-s-nie-stawia-sie-w-sadzie-jest-skazany-za-molestowanie,351377.html?fbclid=IwAR1za4kjBdtl70LTRx-0OPQ2AmNIbBzpBCIBnLYQUDT_hvHnOFC7SFSXHRs

 

Poszukiwany

Aktualnie mężczyzna jest poszukiwany, ponieważ nie stawił się na przedstawienie zarzutów w jednej ze spraw.

W 2016 roku S. został skazany za molestowanie seksualne nieletniej. Dostał wówczas karę w zawieszeniu. W maju zeszłego roku wyrok za molestowanie – dwa lata więzienia – odwieszono. S. odwołał się od tej decyzji. Choć sprawa o molestowanie przedawnia się 2 września, posiedzenie dotyczące odwieszenia kary wciąż nie może dojść do skutku. I w tej, i w innych sprawach mężczyzna przedstawia zwolnienia lekarskie.

Wynajem

Ostatnio S. mieszkał w okolicach Bytowa. Choć spędził tam zaledwie dwa lata, w tamtejszym sądzie zaznaczył swoją obecność 22 sprawami. Jedna z nich dotyczy szpitala powiatowego, w którym urodził się jego martwy syn. Choć z sekcji zwłok jasno wynika, że noworodek zmarł w łonie matki, Przemysław S. wytoczył przeciwko placówce ciężkie działa, nazywając wprost lekarzy i pielęgniarki mordercami i zorganizowaną grupą przestępczą.

– Są trzy sprawy. Jedna jest z powództwa mojego i moich pracowników o zniesławienie i ta sprawa jest w sądzie. Były trzy posiedzenia i S. za każdym razem przedstawia zwolnienia lekarskie. Są jeszcze dwie sprawy w prokuraturach. Jest sprawa z powództwa S., którą obecnie prowadzi prokuratura w Słupsku i trzecia sprawa jest w prokuraturze w Chojnicach – wylicza Beata Hinc ze Szpitala Powiatowego w Bytowie.

Prokuratura w Chojnicach ma już przygotowane zarzuty dla Przemysława S. Chodzi o pomawianie pracowników szpitala.

– Przemysław S. nie stawił się. Nadesłał nam pismo, w którym przesłał zwolnienie lekarskie od lekarza internisty. W międzyczasie wydaliśmy nakaz doprowadzenia Przemysława S. do naszej prokuratury. Nakaz dostarczyliśmy Komendzie Powiatowej Policji w Bytowie. Policjanci, którzy się do niego udali, stwierdzili, że tego pana już tam nie ma – mówi Mirosław Orłowski z Prokuratury Rejonowej w Chojnicach.

Gdzie jest S.?

Ze ściganiem powodującego obstrukcję w sądach Przemysława S. może być problem, bo nie wiadomo, gdzie aktualnie przebywa. Wiąże się z tym kolejna historia. Wcześniej wynajmował mieszkanie w Wejherowie, za które nie płacił. Gdy właścicielom udało się wreszcie pozbyć dzikiego lokatora, ten wynajął dom pod Bytowem. Sytuacja się powtórzyła.

Mężczyzna zajmował wynajęty dom, nie płacąc przez prawie dwa lata. Do maja korzystał z covidowej ustawy, która uniemożliwiała eksmisję.

Jednak właściciele domu, którym S. winny jest czynsz za dwa lata, wynajęli prywatną firmę, która – w przeciwieństwie do państwowych instytucji – szybko poradziła sobie z kombinatorem, wymieniając zamki podczas jego nieobecności.

– Wcześniej S. kontaktował się z naszym biurem, próbował straszyć różnymi metodami. Mówił, że należy do jakiegoś stowarzyszenia, że z różnymi ludźmi i instytucjami sobie radzi, że pozywa na milionowe odszkodowania. Na nas to nie zrobiło żadnego wrażenia, wręcz przeciwnie. W ramach naszych negocjacji lokatorskich skłoniliśmy go do ustalenia terminu odbioru rzeczy – mówi Jacek Chejnowski z firmy Exmiter.

Z zajmowanego domu Przemysław S. wyprowadzał się akurat w trakcie przedstawionego w sądzie zwolnienia chorobowego, w czasie gdy rzekomo nie mógł uczestniczyć w rozprawach.

– W naszej ocenie to seryjny dziki lokator, który, ze z góry powziętym zamiarem, próbuje oszukać właścicieli – uważa Jacek Chejnowski.

„Igra sobie z sądem”

Po wyprowadzce Przemysław S. zniknął. Czy stawi się w sądzie w Elblągu na sprawę o odwieszenie kary za molestowanie 13-latki? Pierwsze dwa posiedzenia zostały przesunięte na wniosek S. Trzy kolejne nie odbyły się, bo mężczyzna przedstawiał zwolnienia lekarskie. Sprawą o molestowanie, która przedawnia się już 2 września, zainteresowaliśmy ministerstwo sprawiedliwości.

– Widać, że obstrukcję procesową opanował do perfekcji, igra sobie z sądem, za nic ma powagę sądu, natomiast sąd ma narzędzia, żeby w takiej sytuacji reagować – zapewnia wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł. I dodaje: – Po pierwsze sąd może prowadzić postępowanie pod nieobecność oskarżonego. Po drugie może sam, przy użyciu biegłego sądowego, przebadać oskarżonego. Po trzecie może wysłać sprawę do prokuratury, żeby zbadała, czy ci biegli, którzy wystawiają mu zaświadczenia lekarskie, nie czynią tego niezgodnie z prawem. Artykuł 378a właśnie takim sytuacjom zapobiega. Dziwię się sądowi, że nie korzysta z tego przepisu. To jest patologia.

Dlaczego sąd w Elblągu nie radzi sobie z Przemysławem S.? Dwie godziny przed umówionym wywiadem z rzecznikiem prasowym sądu, dostaliśmy krótką i zaskakującą informację: spotkanie jest odwołane. Chcieliśmy to wyjaśnić. Sędzia nie zgodził się nawet na telefoniczne nagranie. Zaprzeczył, jakoby sąd zwlekał w sprawie S. W otrzymanym od sądu mailu możemy jednak dokładnie wyliczyć, ile razy sąd pozwolił Przemysławowi S. na opóźnienie procedowania – pięć razy w ciągu roku.

– Mamy tylko nadzór dotyczący właściwego organizowania wymiaru sprawiedliwości. Nie ma wkraczania w sferę orzecznictwa. Jeżeli prezes sądu nie radzi sobie z managerską organizacją sądu, to możemy wtedy wkraczać. I ja niezwłocznie po informacjach, które od państwa dotarły, podejmę tego typu interwencję. Złożę wniosek o to, żeby sprawdzić prawidłowość postępowania sądu. Jest się albo sędzią, albo igraszką w rękach oskarżonego – kwituje Marcin Warchoł.

Po pierwsze starannie wybieraj lokatorów. Ogólnie rzecz biorąc, najlepszymi najemcami są ludzie, którzy mają długą bezproblemową historię wynajmowania nieruchomości. Tacy najemcy zazwyczaj podchodzą do najmu z należytą starannością i dobrze traktują wynajmowaną nieruchomość – rozumieją, że w przeciwnym razie zostaną wyeksmitowani.

Jednocześnie ważne jest, aby być świadomym potencjalnych znaków ostrzegawczych podczas sprawdzania potencjalnych lokatorów – na przykład, ktoś, kto miał problemy z płaceniem czynszu za poprzednie nieruchomości może nie być wiarygodnym najemcą.

Jak działa Rejestr Dzikich Lokatorów?

Obawiasz się potencjalnych lokatorów? Skorzystaj z bazy danych dzikich lokatorów

Zawsze dobrym pomysłem jest weryfikacja lokatorów przed wynajęciem nieruchomości. Jeśli nie wiesz jak to zrobić, lub jeśli boisz się zrobić to samemu – skorzystaj z platformy RDL. Serwis wykona całą pracę za Ciebie.

Rejestr Dzikich Lokatorów to platforma wymiany danych z informacjami o złych lokatorach. Dzięki tej platformie dowiesz się z wyprzedzeniem informacji o potencjalnych „dzikich” lokatorach, czyli osobach potencjalnie problematycznych. Rejestr Dzikich Lokatorów to platforma pozwalająca uniknąć oszustów mieszkaniowych i domowych. Ta platforma jest przejrzysta dla wszystkich stron. RDL  pomoże Ci znaleźć informacje o potencjalnych najemcach z wyprzedzeniem, jeśli lokator nie znajduje się w raporcie, możesz spać spokojnie.

 

Rejestr Dzikich Lokatorów agreguje dane z informacjami o potencjalnych najemcach przed podpisaniem umowy. Aby korzystać z tej platformy, musisz się zarejestrować. Rejestr dzikich Lokatorów udostępnia informacje o najemcach i pozwala wynajmującym zweryfikować je przed podpisaniem umowy.

RDL, Rejestr Dzikich LokatorówRDL, Rejestr Dzikich Lokatorów Stempel

Wsparcie dla właścicieli indywidualnych i firm

Dziki Rejestr Lokatorów przydatny jest także dla developerów. Automatycznie działając, pozwala na dużą skalę uniknięcia oszustów w branży wynajmu mieszkań.

Platforma działa zgodnie z przepisami o ochronie danych osobowych i współpracuje Krajowy Rejestr Długów Biuro Informacji Gospodarczej Spółka Akcyjna (KRD BIG S.A.).

 

Zachęcamy do współpracy, przed podpisaniem umowy z lokatorem.

 

RDL, rejestr dzikich lokatorów
RDL – Rejestr Dzikich Lokatorów. Niechciani lokatorzy już się nie ukryją.

Pani Katarzyna i jej partner pan Dusko, który jest Francuzem, postanowili kupić mieszkanie w Częstochowie. Pani Katarzyna chciała być blisko swojej matki mieszkającej w sąsiedniej klatce. Zanim zakończyli wszystkie sprawy we Francji, 90-metrowe lokum wynajęli Łukaszowi M. Umowa skończyła się w maju ubiegłego roku. Od maja Łukasz M. nadal mieszka w lokalu razem ze swoją partnerką i dzieckiem. Nie płaci za wynajem, zmienił zamki, nie chce się wyprowadzić.

Pani Katarzyna i jej partner pan Dusko, który jest Francuzem, postanowili kupić mieszkanie w Częstochowie. Pani Katarzyna chciała być blisko swojej matki mieszkającej w sąsiedniej klatce. Do czasu załatwienia spraw we Francji, para postanowiła 90-metrowe lokum wynająć na rok Łukaszowi M. Co miesiąc lokator miał płacić 2 tysiące złotych.

– Wydawał się bardzo sympatycznym człowiekiem, nalegał na bliższe zaznajomienie, zaprzyjaźnienie. Wielokrotnie gościłyśmy go tutaj w mieszkaniu: kawa, herbata, ciasteczka – mówi pani Katarzyna Wawrzak.

– Mam wrażenie, że jest to osoba, która korzysta z systemu, żeby żyć. Wykorzystuje uprzejmość innych – mówi pan Dusko Zivanovic.

Umowa skończyła się w maju zeszłego roku. Łukasz M. nadal jednak mieszka razem ze swoją partnerką i dzieckiem. Od maja nie płaci za wynajem. Zmienił zamki i wyprowadzić się nie chce. A właściciele, zgodnie z prawem, nie mogą do mieszkania wejść.

– Pan Łukasz jest świetnie rozeznany w prawie lokatorskim i w sposób beznamiętny, perfidny wykorzystuje to względem właścicieli – uważa pani Katarzyna.

– Byłem naprawdę zaskoczony, gdy policja powiedziała, że nie możemy absolutnie nic zrobić, że jesteśmy zablokowani. Lokatorzy są tutaj bardzo dobrze chronieni – dodaje pan Dusko.

– Nigdy z mężem nikogo nie oszukałam, tak samo córka. To jest okropne, nie ma siły… W naszym kraju złodziej, krętacz ma pierwszeństwo – podkreśla Krystyna Mielczarek, mama pani Katarzyny.

Lokator już raz obiecywał, że się wyprowadzi – w październiku ubiegłego roku. Razem z właścicielami mieszkania idziemy do Łukasza M.

Łukasz M.: Dzwonię na policję.

Reporterka: Kiedy się Pan wyprowadzi?

Łukasz M.: W marcu.

Pan Dusko: Dzwoń, natychmiast. Dzwoń, czego się boisz?

– Nie mam absolutnie żadnych wątpliwości, że pan Łukasz wykorzystuje nas od prawie roku i zamierza dalej. Na ten moment jest nam winny 24 tys. złotych – mówi pani Katarzyna.

Łukasz M.: Czy ty rozumiesz, że jest Covid?

Pani Katarzyna: A czy ty rozumiesz, że tak samo Covid jest zagrożeniem dla mnie, dla mojego partnera, dla wszystkich?

Łukasz M.: Ja rozumiem…

Pani Katarzyna: Nie, ty nic nie rozumiesz, twoje słowo nie znaczy nic.

Sprawa trafiła do sądu. Właściciele mieszkania czekają na wyrok eksmisyjny. Mają już nakaz zapłaty zaległych pieniędzy za wynajem, ale od Łukasza M. nie można odzyskać żadnej kwoty. Za to pani Katarzyna co miesiąc do kasy wspólnoty mieszkaniowej musi płacić ponad 500 zł, żeby nie zadłużyć mieszkania. I wraz z partnerem mieszka u matki.

– Teraz w dobie pandemii niewiele można, jest mi wyjątkowo przykro, że ktoś mnie tak potraktował. Mój partner też nie może uwierzyć, że coś takiego może się dziać. Nie mam słów – zapewnia pani Katarzyna.

– To jest okropnie, że musimy płacić za obcą osobę – dodaje pan Dusko.

Sytuacja jak widać bez możliwości rozwiązania.

Światełko w tunelu – eXmiter 

Pani Kasi zdecydowała się wpisać do RDL Rejestru Dzikich Lokatorów, Pana Łukasza M. opisując jednocześnie swojego problemu oraz braku już pomysłu na rozwiązanie.

Zespół eXmiter zdecydował zająć się sprawą i natychmiast podjął czynności.

Ostatecznie negocjacja lokatorka trwała 7 dni i została zakończona sukcesem dla wszystkich stron.

W bardzo trudnych sprawach na płaszczyźnie nieruchomości, wynajmu. zabezpieczenia wynajmu oraz  negocjacji lokatorskich chętnie udzielamy rad i służymy pomocą – negocjator zespołu eXmiter. 

Squattersi – postrach właścicieli nieruchomości. Przy akceptacji państwa dzicy lokatorzy mogą przejąć każdy lokal

Rząd Barcelony zapowiedział, że będzie przejmował nieruchomości, które stały puste przez dwa lata. Do tej pory robili to okupas – anarchiści i socjaliści, którzy pod nieobecność właścicieli przejmowali domy i mieszkania. Zjawisko narasta podczas pandemii koronawirusa. Mieszczańska klasa średnia żyje w strachu. 

Hiszpania ma ok. 3,5 mln pustostanów, które stanowią 14 proc. wszystkich wybudowanych domów i mieszkań. Wartość niezamieszkałych nieruchomości wynosi pół biliona euro, czyli aż 45 proc. hiszpańskiego PKB. Przez lata poprzedzające kryzys w Hiszpanii budowano rocznie blisko 800 tys. mieszkań. Potem nastał kryzys. Banki przejmowały niespłacone mieszkania i stały się największymi właścicielami nieruchomości w kraju.

Od 2016 roku katalońskie prawo dopuszcza przejęcie przez miasto nieruchomości, które stały puste przez co najmniej dwa lata. Pozyskane w ten sposób lokale gmina może wynająć potrzebującym lokatorom za połowę rynkowego czynszu, podpisując długoterminową umowę najmu od 4 do 10 lat. Pandemia koronawirusa i postępujący kryzys mieszkaniowy sprawiły, że władze Barcelony postanowiły przyspieszyć. Już kilkadziesiąt firm może obawiać się o swoje zasoby mieszkaniowe.

Londyński anarchiści przejmują budynek w w Haringey, fot. Twitter, London Anti-Fascist Assembly

Urzędnicy miejscy zagrozili przedsiębiorcom, że sami znajdą lokatorów albo dojdzie do przymusowej sprzedaży mieszkań, za połowę ich rynkowej wartości, bowiem takie rozwiązanie również jest prawnie dopuszczalne. Politycy powołują się na kwestie społeczne. Czynsze rosną, mieszkań brakuje. Stąd presja, przede wszystkim na duże firmy, aby brały udział w polityce społecznej miasta. Nie mają wyjścia, bo przedsiębiorcom, którzy nie podejmą współpracy, grożą grzywy od 90 do 900 tys. euro.

Bank SAREB przekazał miastu prawo do wynajmowania 256 mieszkań będących w jego zasobach. Na decyzję zarządu wpłynął także fakt, że część mieszkań jest obecnie zamienionych w squaty zajmowane przez nielegalnych lokatorów – głównie anarchistów i radykalnych socjalistów. W Hiszpanii od wielu lat narasta strach przed tzw. okupas – dzikimi lokatorami zajmującymi domy, mieszkania i lokale handlowe.

W ostatnim czasie regularne walki ze squattersami toczy niemiecka policja w Berlinie, fot. Twitter

Podczas pandemii koronawirusa zjawisko okupowania cudzych domów i mieszkań zwiększyło się trzykrotnie. Problem dotyczy całej Hiszpanii. Według dziennika „El Mundo”, obecnie ok. 200 tys. nieruchomości w całym kraju jest nielegalnie okupowanych przez dzikich lokatorów. Proces ich eksmisji może trwać latami. Jest kosztowny dla właścicieli i prawie bez sankcji dla nielegalnych lokatorów.

Hiszpania jest państwem, w którym nagminnie łamane są prawa własności. Codziennie odnotowywanych jest w Hiszpanii ponad 40 skarg na nielegalne zasiedlenie, od 10 tys. do 15 tys. rocznie. Zjawisko narasta w związku z pandemią koronawirusa, gdy ludzie tracą pracę i zabezpieczenia. Problemem jest fakt, że socjalistyczne rządy w Hiszpanii otwarcie akceptują zjawisko squattingu.

Hiszpańscy anarchiści przejmują także luksusowe nieruchomości, fot. Twitter

Zgodnie z obowiązującym prawem, właściciel ma 48 godzin na reakcję, gdy ktoś włamał się do jego mieszkania i zajął go w sposób nielegalny. Wówczas jest prawnie możliwa szybka eksmisja bez potrzeby wyroku sądowego. Jednak po tym czasie prawo odwołuje się do konstytucyjnie zagwarantowanej nienaruszalności mieszkania, chroni dzikich właścicieli i zmusza właścicieli do występowania na drogę sądową. Co będzie jeśli ktoś wyjedzie na dłużej na wakacje i w porę nie zorientuje się, gdy ktoś włamie się do jego mieszkania?

Prawo traktuje okupowanie mieszkań jedynie jako wykroczenie. Odzyskanie własności nadal trwa bardzo długo, nawet latami. Sądy w Hiszpanii są przeciążone i niewydolne. W tym czasie na właścicielu ciąży obowiązek płacenia za wodę i prąd! Dlatego okupas najchętniej wybierają puste luksusowe rezydencje na wybrzeżu, z ogrodem i basenem, żyjąc sobie wygodnie na cudzy koszt. Często takie nieruchomości należą do cudzoziemców, którzy kupują domy, w których spędzają jedynie wakacyjny urlop.

W mediach społecznościowych anarchiści publikują poradniki, jak zostać skutecznym okupantem, jak wybrać mieszkanie, zabarykadować drzwi przed właścicielem oraz jak przetrwać kluczowe 48 godzin, aby przejąć nieruchomość. Okupas czują się bezkarni. Często prawowici właściciele negocjują z okupantami, aby dobrowolnie opuścili mieszkanie za haracz – zwykle od 1 tys. do 3 tys. euro. Powstał rynek firm prawniczych, które pomagają jednym i drugim.

Kilka lat temu głośna była sprawa małżeństwa Ireny i Juana, którzy po powrocie z wakacji nie mogli wejść do swojego nowego domu położonego tuż przy plaży w okolicach Barcelony. Ich nieruchomość zajęła nielegalnie para Hiszpanów. Okupanci zmienili zamki i odmówili wyprowadzki. Irenie i Juanowi pozostała droga sądowa.

Patologii sprzyjają temu lewicowi sędziowie. W innymi głośnym przypadku sędzia po 16 miesiącach wydał w sprawie dzikich lokatorów bezprecedensowy werdykt. Mianowicie zezwolił włamywaczom na dalsze zamieszkiwanie okupowanego mieszkania po wpłaceniu symbolicznej kaucji 1 euro. Wrażliwy społecznie sędzia swój wyyrok uzasadnił tym, że nielegalni okupanci są pozbawieni środków na wynajęcie innego mieszkania.

Okupas jest ruchem anarchistycznym i antykapitalistycznym. Jego korzenie sięgają lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Aż do 1996 r. squattersi mogli działać bezkarnie, bo nie istniał żaden przepis określający okupację jako przestępstwo. Teraz wykroczenie nie jest żadnym straszakiem, a Hiszpania powoli przeciera szlaki socjalistycznemu społeczeństwu, gdzie prawa własności nie będą respektowane.

W Polsce społeczeństwo nie dopuści do takiego dzikiego zachodu, żeby koczownicy, bandyci stawali się dzikimi lokatorami pod przykrywką walki o prawa lokatora.  Nigdy Prawo oraz społeczeństwo nie pozwoli na takie zachowanie. Mamy nadzieję że już nie długo sytuacja wróci do normy i przez weryfikacje oraz zmianę prawa zostaną przywrócone prawidłowe i szybkie eksmisje, dla dzikich lokatorów. Natomiast Państwo zapewni również byt ludziom którzy naprawdę potrzebują pomocy.  Oby jak najszybciej zmieniło się prawo ochrony własności i ułożyło prawnie własność i lokatora. Prawa i obowiązki. W obecnej sytuacji w Polsce prawo własności nie jest w ogóle chronione, luka jest wykorzystywana przez lokatorów,  którzy dzięki temu stają się dzikimi lokatorami oraz dłużnikami, upierając się że mają rację. „Nie będę płacił za wynajem mieszkania bo nie muszę, i nikt nic mi nie zrobi”. – słowa jednego z dzikich lokatorów który perfidnie wykorzystuje tę lukę prawną.

Zadzwoń